„Przymnóż nam wiary”

„Przymnóż nam wiary”

Tytuł naszego rozważania stanowią słowa wypowiedziane przez uczniów Pana Jezusa. Słowa te i prośba „przymnóż nam wiary” są równie, jeśli nie bardziej, aktualne w naszych czasach. W czasach ciągłego pośpiechu, braku cierpliwości, braku Bożego Pokoju, których doświadcza nasza cywilizacja „potęgi rozumu”. Wiara jest dobrem, którego może nam brakować, powinniśmy więc o nią zabiegać i starać się ją rozwijać i umacniać.

W jakim kontekście pada prośba uczniów?

Aby nieco lepiej zrozumieć sytuację, w której uczniowie poprosili Pana o „przymnożenie wiary” przywołajmy szerszy kontekst zapisu Ewangelii Św. Łukasza:

„I rzekł do uczniów: Nie można, aby zgorszenia przyjść nie miały; ale biada temu, przez którego przychodzą! Lepiej by mu było, aby młyński kamień zawieszony był na szyi jego, i wrzucony był w morze, niżby jednego z tych małych zgorszyć miał. Miejcież się na pieczy. A jeźliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, strofuj go, a jeźliby się upamiętał, odpuść mu. A choćby siedmkroć na dzień zgrzeszył przeciwko tobie, i siedmkroć przez dzień się do ciebie nawrócił, mówiąc: Żal mi tego; odpuść mu. I rzekli Apostołowie Panu: Przymnóż nam wiary. (Łuk. 17:1-5) (BG)

Dość zaskakujące jest, że prośba uczniów o dodanie wiary nie pojawia się w kontekście zgłębiania jakichś trudnych nauk (jak może byśmy oczekiwali), lecz bezpośrednio po wypowiedzi Pana Jezusa o zgorszeniach, które miały się pojawić oraz o odpuszczaniu bratu, który przewinił przeciw nam… I prawdopodobnie właśnie ostrzeżenie by nie przynosić zgorszeń i zalecenie Jezusa odpuszczania win „naszym winowajcom” (choćby siedmiokroć na dzień) sprawiły, że uczniowie poczuli swoją małość, obawę i bezradność – poczuli potrzebę posiadania większej wiary, która mogłaby im pomóc żyć według tych zasad. To nie zbyt trudne lekcje, czy też niepojęte sposoby Bożego działania, z zanotowanej przez ewangelistę tuż powyżej przypowieści „O bogaczu i Łazarzu”, ale właśnie obawa o to, by nie przynosić swoją postawą zgorszenia i potrafić wybaczyć swemu bratu sprowadziły najprawdopodobniej to zakłopotanie uczniów.

Możemy więc przypuszczać, że apostołów do prośby o „przydanie (przymnożenie) wiary” skłoniły właśnie te aspekty bardzo blisko związane z codziennym życiem z Bogiem – bo to właśnie codzienne życie sprawdza i egzaminuje naszą wiarę. A silna wiara pomaga wszystkim, którzy ją posiadają w pokonywaniu przeciwności, pomaga też wybaczać, a czasem paradoksalnie, ponieść „szkodę” i „krzywdę” – gdy na jakieś zdarzenie chcielibyśmy popatrzeć tylko z ludzkiego, cielesnego punktu widzenia.

Czy słowa: „przymnóż nam wiary” mogą być również naszą prośbą, naszą modlitwą?

Być może bardzo chcielibyśmy stwierdzić, że naszej wierze nic nie brakuje, że może brakuje wiary innym, ale z pewnością nie nam? I może, gdy do głosu dochodzi w nas czasem pycha, tak właśnie myślimy – może czujemy się wtedy dobrze, ale nawet w myślach nie powinniśmy się okłamywać.

Jakże często zdarza się, że już po pierwszym i może jedynym razie, gdy brat coś złego uczyni przeciw nam, my stwierdzamy że czujemy się bardzo skrzywdzeni i zamykamy się na prośby o wybaczenie? Stajemy się zawzięci i źle nastawieni do tego, kto zadał nam ból, może nawet odwracamy się z niechęcią od wyciągniętej na zgodę ręki… Zapewne często też obawiamy się, by za naszą sprawą nie przychodziły zgorszenia, byśmy nie byli tymi, o których Jezus powiedział, że byłoby im lepiej przywiązać do szyi młyński kamień, bo spowodowali czyjś upadek, bądź też sprawili, że ktoś „maluczki” oddalił się od Boga…

Jest tak dlatego, że cokolwiek by nie powiedzieć o rozwijającym się w nas „Nowym Stworzeniu”, to tak naprawdę ciągle jesteśmy ludźmi… Często zbyt mało jesteśmy odporni na rozwiązania podsuwane nam przez „świat”, które nie są oparte na Bożym miłosierdziu lecz na bezwzględności i bezlitosnym upominaniu się o swoje. Tego prawdopodobnie obawiali się również apostołowie w naszej historii…

Niestety ciągle potrzebujemy walczyć o siłę do tego, by na pierwszym miejscu nie pojawiały się w naszym życiu „ludzkie rozwiązania” spraw, ale rozwiązania Boże. Są one może czasem niezrozumiałe, a może nawet często wydają nam się niekorzystne, ale bądźmy pewni, że Bóg dużo lepiej wie, co jest dla nas dobre i co przyniesie nam błogosławieństwo w skali „makro”. Do tego zrozumienia Bożych rozwiązań jest nam właśnie bardzo potrzebna siła wiary – tą potrzebę i konieczność jej posiadania bardzo szybko zauważyli również Apostołowie, gdy dowiedzieli się o jakiego rodzaju wymaganiach mówi do nich ich Nauczyciel. Apostołowie zauważyli wielką barierę dzielącą ich od stanu serca pozwalającego im czynić tak, jak nauczał ich Mistrz, dlatego też proszą: „Przymnóż nam wiary”.

Apostoł Paweł zauważa, że nasze dobre, nacechowane miłością, uczynki pochodzą z trzech ważnych źródeł:

  1. czystego serca,
  2. dobrego sumienia,
  3. nieobłudnej wiary.

Pisze o tym do swojego „syna w wierze”, Tymoteusza: „A celem tego, co przykazałem, jest miłość płynąca z czystego serca i z dobrego sumienia, i z wiary nieobłudnej,” (1 Tym. 1:5) (BW)

Jest więc wiara – ta prawdziwa, pozbawiona obłudy, jednym z filarów, który prowadzi do celu: rozwinięcia miłości. To dla nas najpoważniejsze zadanie i cel życia każdego wierzącego. Dlatego i my prośmy w swych modlitwach Pana: „Przymnóż nam wiary!”

Rozważając temat działania wiary w naszym życiu niesposób pozostawić bez odpowiedzi pytanie: Czym właściwie jest wiara? Jak możemy ją określić, zdefiniować? Może pominiemy definicje słownikowe, a poprzestaniemy na biblijnej: „A wiara jest gruntem tych rzeczy, których się spodziewamy i dowodem rzeczy niewidzialnych.”(Żyd. 11:1) (BG)

Apostoł poucza nas też, że stan wiary jest czymś przeciwnym do „oglądania”, „widzenia” gdy wiara nie jest już konieczna:

„Gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy.” (2 Kor. 5:7)

Może dla wielu będzie to pytanie retoryczne, ale może warto sobie udzielić odpowiedzi, który stan jest cenniejszy: wiara czy widzenie? Czytając i analizując Biblię nie mamy wątpliwości, że ci którzy postępowali wiarą cieszyli się u Boga szczególnymi względami i błogosławieństwem. Na nasze pytanie odpowiada również sam Jezus przy okazji rozmowy z Tomaszem: „Rzekł mu Jezus: Że mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.” (Jan. 20:29)

Podziel się